wtorek, 20 listopada 2012

Postępy budowlane i problemy z infrastrukturą

Dwa ostatnie dni przyniosły postępy w pracach okołofundamentowych.
W poniedziałek dzielne chłopaki rozszalowali fundamenty , które przez weekend radośnie zastygły.
Dziś fundamenty zostały zamalowane, zapapowane, zastyropionowane i zafoliowane. Efekty wizualne więc są.
Mam też czas do jutra, żeby "osadzić" w kuchni zlew, tak żeby chłopaki mogli położyć kanalizację.
Jak tu urządzać dom który nie ma jeszcze ścian. Ba!  nie ma jeszcze podłogi.

Mamy też na działce obraz jak po wojnie.
Bowiem firma zabrała dziś dwa duże samochody szalunków, ale w zamian dostarczyła 10 samochodów podsypki, paletę cegieł, pustaków i cementu, betoniarkę, rury kanalizacyjne i temu podobne.
Jednym słowem miejsca brak.
Podobnie jak dokumentacji fotograficznej, bo późna godzina powrotu do domu nie ułatwia pracy z aparatem.

I wszystko byłoby fajnie gdyby nie przeciążenie jakiego doznała studzienka wodomierzowa znajdująca się niestety w drodze dojazdowej.
Pęknięcia stropu było już widać po pierwszych dostawach ziemi. Kolejne przejazdy dużych aut powodowały u nas ciarki, ale beton dzielnie znosił obciążenie.
Do czasu. Dziś nie wytrzymał.
Ostatnie koło ostatniego samochodu przelało czarę goryczy.
Studnia rypła/rypnęła (czort wie jaka jest forma poprawna).
My w panikę.
Jest ciemno.
Nie mam pomysłu i materiałów na naprawę.
Mamy więc gigantyczną dziurę w ciężkiej masie betonu wiszącego na przerdzewiałym zbrojeniu dwa metry nad instalacją wodną i wodomierzem !!!
W moich oczach zatem pojawiło się zagrożenie awarii wodnej i uszkodzonego licznika. Kosztów wolę nie przeliczać.
Szybka decyzja. Demontujemy beton.
Tak oto spędziliśmy dwie godziny zastanawiając się jak się do tego dobrac, żeby nie narobić większej szkody niż już mamy, a następnie wcielając niecne plany w życie.
Na szczęście ekipa budowlana wyrozumiała. Jutro chłopaki mają wykaząc się fachowością i zaszalować nowy psrop.
A w czwartek/piątek ma się  pojawić kolejna gruszka do zalania podłogi.
Pytanie? czy nowa studnia wytrzyma.
Jeżeli nie, oj ciężki los czeka rosnące przy drodze tuje.

Mimo wszystko zachowuję skrajny optymizm. Co by bowiem było gdyby owe się zdarzyło już w czasie mrozów? Lepiej wcześniej niż później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz