wtorek, 12 lutego 2013

Instalacje czas kłaść

To nie ważne, że za oknem śnieg a same szyby tej nocy pokryły się szronem.
Pan Szef Instalator z Panem Pracownikiem jak obiecali tak zjawili się w u nas punkt 7,30 rano.
W przeciągu godziny zwiedzania domu i ustalania co gdzie będzie i dlaczego tam a nie gdzie indziej, nastąpił przewrót o jakieś 170 st. naszego dotychczasowego widzi_mi_się.

W kuchni generalnie niewiele da się zrobić bo nasze 12 m kw. powierzchni to jednak wcale nie tak dużo jak by się mogło początkowo wydawać. Bowiem lodówka side_by_side trochę miejsca zajmuje, a ustawić ją logicznie można tylko w jednym miejscu. Reszta sprzętu nie ma więc wyboru i musi się dostosować.

Łazienka na dole niby niewiele się zmieniła, ale zamiast ścianki murowanej prysznic bezbrodzikowy zyska pełne oszklenie. Trochę szkoda, bo chciałam prysznic odgrodzić o reszty łazienki i stworzyć "intymną przestrzeń". Ostatecznie zwyciężyła chęć posiadania wizualnie i dosłownie większej łazienki oraz nowocześniejszy design.

Za to łazienka górna! To ci dopiero poligon.
Tu WC może być, ale Pan nie ukrywa że może pojawić się problem ze spadkiem. Phi.
To i WC  wraz z umywalką w komplecie powędruje na drugi koniec łazienki - bliżej pionu kanalizacyjnego. Ale żeby była równowaga w naturze, na miejsce WC + umywalki powędruje wanna. Tak to sobie będzie wędrować to tu to tam, że w efekcie wracamy do punktu wyjścia.
Wanna będzie stała pod skosem dachu, bo lepiej że wanna, w której z reguły się siedzi / leży, niż WC przy którym Panowie muszą stać (choć twierdzę, że Panowie gdyby tylko chcieli mogliby zacząć siusiać jak ludzie czyli na siedząco ;P ). Skoro wanna jest w TYM rogu, to musi być prostokątna a nie narożna. Bo jak będzie narożna to bateria będzie wychodziła ze ściany nie po tej stronie co ma być, w efekcie czego ja będę w wannie leżeć z głową tam gdzie niżej czyli dla mnie dyskomfortowo.
Możesz sobie człowieku wymyślać ustawiać, inspirować się...
Nie warto, strata czasu. Grunt to żeby z przeproszeniem kupa popłynęła z prądem.

Same WC`ty jednak będą wisiały w powietrzu, bo czym że jest komfort mycia podłogi bez konieczności "omiatania" nogi WC`ta tradycyjnego. Mąż nie do końca argument przyjmuje, ale przecież nie on będzie mył podłogę.

Jedyny pozytyw to informacja, że pralka w kotłowni jeszcze się zmieści.

Niby smutno bo nie będzie jak bym chciała, ale w ostatecznym rozrachunku miło mieć fachowca, który mówi, że jak bardzo mi zależy to on mi tak zrobi, ale ...
Pomyśleć, że to dopiero wod-kan.
Mam dziwne przeczucie, że po wizycie elektryka znowu coś się zmieni.

Tak oto Panowie wnieśli do budynku swoje sprzęta (prawie jak pokój zabaw dla dzieci :) )

i zaczęli kłuć.
Szlag trafił nasze równe, prościutkie ściany. Teraz mamy kupę gruzu i same dziury. Obraz jak po katastrofie.

 Mamy za to między innymi skrzynkę rozdzielczą, pion kanalizacyjny i dużo podejść kanałowych.

W tzw. międzyczasie zjawił się też Pan Tynkarz, obejrzał włości, stwierdził że ściany równe to i policzy 22 zł / m kw., zostawił kilka dobrych rad i wstępnie umówiliśmy się w okolicach kwietnia na robotę. Problem - brak siły... (bo przyłącze elektryczne jeszcze nie zrobione).

Mądre rady dnia dzisiejszego pozyskane od Panów Fachowców:
- przy zakupie lodówki zwrócić uwagę czy posiada wbudowany filtr wody czy tez można zrobić filtrowanie zewnętrzne. Filtr wbudowany musi być ponoć wymieniany co rok i kosztuje ponad 200 zł,
- zaprosić na budowę fachowca od kominków. Pojawił się dylemat opłacalności montażu płaszcza wodnego. Możliwość wykonania alternatywnego rozprowadzania ciepła czyli napowietrzne, zależy od miejsca prowadzenia kanałów powietrznych - jeżeli pójdą w wylewce mogą kolidować z belkami zbojeniowymi, 
- nim przyjdą tynki trzeba zweryfikować rynek bram garażowych. Ponieważ nadproże w garażu jest niskie a sufit trzeba docieplić (nad garażem jest sypialnia) może pojawić się kłopot z otwieraniem bramy. No chyba, że postawimy na bramę dwuskrzydłową otwieraną na zewnątrz,
- przed tynkami nie obcinać żadnych gwoździ ani elementów zbrojenia wystających ze ściany - będą docięte przez tynkarzy i zaimpregnowane przez oddawaniem do tynku rdzy,
- dopilnować elektryków, żeby nie gipsowali puszek ponad poziomem ściany,
- nasz eko_słupy na piętrze musimy przed tynkami oszlifować, żeby później tynków nie ubrudzić,


Tak oto minął kolejny dzień na budowie. Obawiam się, że jutrzejszy powrót z pracy może być szokiem. Czy zastane jeszcze pustaki w formie ścian?


Podział działki

Załóżmy, że  jesteśmy w korzystnej sytuacji i posiadamy dziąlkę (częściowo zabudowaną) , na której planujemy budowę. Ale na posiadaniu korzyści się kończą, bo owa działka stanowi współwłasność (nie małżeńską ustawową). Jesteśmy zatem zobowiązani do uzyskiwaniu szeregu pisemnych zgód i oświadczeń pozostałych współwłaścicieli, bez  których to zgód i  oświadczeń o budowie nie ma mowy.
Takie kwitki potrzebne będą do przedłożenia min. u dostawców mediów czy w Urzędzie Miasta do wydania WZ/pozwolenia na budowę.
Budowa na działce będącej współwłasnością ma zatem swoje wady. Największą jest fakt, iż budynek postawiony na takiej działce również stanowi współwłasność.
Jedyne rozsądne rozwiązanie to podział działki. Można go przeprowadzić przed uzyskaniem pozwolenia na budowę. Pojawia się jednak pytanie czy mamy stuprocentową pewność, że owe pozwolenie uzyskamy. Jeżeli się nie uda, pozostajemy z kawałkiem "bezwartościowej" (z budowlanego punktu widzenia) ziemi.
O ile zatem mamy dobre stosunki z naszym współwłaścicielem, możemy podpisywać wspomniane wyżej zgody i oświadczenia, a samego podziału nieruchomości dokonać po uzyskaniu prawomocnego pozwolenia na budowę i później.

Kiedy zatem dojdziemy do wniosku, że na podział nadszedł czas, trzeba wyskoczyć z kilku tysiączków i czekać cierpliwie kilka miesięcy.

Pierwsze kroki należy skierować do uprawnionego w temacie geodety.
Jeżeli geodeta będzie uprzejmy to poinformuje nas, że istnieją dwie procedury na załatwienie sprawy:
1. Podział działki -  formalności trwają dłużej tj. ok. 6 miesięcy i więcej kosztują,
2. Wydzielenie - procedura krótsza (ok. 3-4 miesiące) i tańsza, ale możliwa do przeprowadzenia tylko wtedy gdy na działce jest już posadowiony jakiś budynek. W wyniku tej procedury następuje wydzielenie zabudowanej działki.
Efekt obydwu procedur jest taki sam, mianowicie uzyskujemy dwie działki.

Jak odbywa się wydzielenie.
Geodeta udaje się do Wydziału Geodezji UM i pobiera niezbędne mu materiały- mapy, wytyczne punków itp. Jeżeli współwłaściciele są w komitywie ustalają między sobą jaka będzie linia przebiegu granicy działek. O ile geodeta nie dostrzeże w uzgodnieniach jakiś nieprawidłowości, które mogą doprowadzić do odrzucenia podziału przez UM, z materiałami i osprzętem przybywa na działkę i dokonuje pomiarów w terenie czyli przeprowadza inwentaryzację, pozostawiając po sobie ślady w postaci kołków i odblaskowego sprayu.
Na podstawie inwentaryzacji i uzgodnień z właścicielami sporządza projekt podziału nieruchomości, na który składa się:
- mapa - mapa jak każda inna, trochę kresek i cyferek i jedna bardzo istotna informacja. Jeżeli działki dzielone są w taki sposób, że jedna z nich nie posiada bezpośredniego dostępu do drogi publicznej, konieczne jest wskazanie służebności przejazdu i przechodu. Bez owego nie ma po co składać wniosku o podział,
- wykaz zmian gruntowych - to tabelka w której określa się dane działki przed podziałem i po podziale - własność wraz z udziałami, numeracja działek, powierzchnia działek, służebność.

W tzw. międzyczasie wysyła się zawiadomienie do UM oraz właścicieli działki dzielonej oraz sąsiednich działek o wszczęciu postępowania dotyczącego podziału nieruchomości oraz wyznaczeniu daty i godziny wizji w terenie, na którą to wizję wszyscy zawiadomieniu mogą czuć się zaproszeni .  
Obecność właścicieli działki dzielonej na wizji jest niezbędna, natomiast właścicieli działek sąsiadujących raczej niemile widziana ;)
Jeżeli nikt z obecnych na wizji, a mających coś do powiedzenia w sprawie nie wnosi zastrzeżeń co do podziału, zostaje spisany protokół z wizji oraz podpisanie przez właścicieli dzielonej działki wniosku do UM o wydanie decyzji podziałowej.
Po miesiącu każdy z właścicieli otrzymuje pisemną decyzję UM o przyjęciu / odrzuceniu wniosku podziałowego. Po 14 dniach od daty odbioru tego dokumentu następuje jego uprawomocnienie co oznacza, że klamka zapadła. Wyskakujemy w pieniędzy dla geodety (ceny za usługę oscylując w granicach 2000-3000 zł)
Nie oznacza to jednak końca sprawy.
Mianowicie w wyniku tych czynności powstają dwie działki o określonych powierzchniach, ale w dalszym ciągu dla każdej działki pozostaje współwłasność. Z formalnego punktu widzenia oznacza to, że w księdze wieczystej prowadzonej dla działki "matki" zostaje wprowadzona zmiana oznaczenia działek objętych księgą. Natomiast nie zmienia się wpisów w dziale II dotyczących własności.
Aby sprawę doprowadzić do końca z dokumentami podziałowymi, które przekaże nam geodeta oraz prawomocną decyzją o podziale (i kilkoma innymi świstami) należy udać się po dobrego notariusza w celu spisania umowy darowizny / zniesienia współwłasność oraz umowy ustanowienia służebności.
W wyniku podpisania przez strony umowy notarialnej następuje dokonanie zmiany własności w dziale II KW oraz założenie drugiej KW dla drugiej działki.
Cena za spisanie umowy notarialnej zależy od zadeklarowanej przez właścicieli wartości działki oraz dobrej woli samego notariusza, a oprócz jego wynagrodzenia musimy zapłacić również, za szereg wpisów do ksiąg wieczystych.

Na co zwrócić szczególną uwagę przy spisywaniu umowy notarialnej?:
- zadeklarowana wartość nieruchomości - naprawę musi być ona realna bo inaczej urząd skarbowy siądzie nam na głowę,
- określenie sposobu służebności przejazdu i przechodu - najczęściej odbywa się z załącznikiem graficznym z wykazu zmian gruntowych,
- jeżeli przez działki prowadzone są jakiekolwiek instalacje (wodociągowa, kanalizacyjna, elektryczna, gazowa i inne) służące do użytku tej drugiej działki, należy zadbać o wpisanie takiej służebności do do ksiąg wieczystych, 
- służebność osobista - bardzo "ciekawy" i cholernie kontrowersyjny temat. Służebność osobista mieszkania wpisana do księgi wieczystej prowadzonej dla nieruchomości gruntowej obciąża także wszystkie działki które powstają w wyniku ewentualnych podziałów nieruchomości. Łopatologicznie: rodzice darowali dziecku działkę zabudowaną budynkiem mieszkalnym ustanawiając przy tym osobistą służebność mieszkania w tym konkretnym budynku oznaczonym konkretnym adresem. Dziecko po 10 latach postanowiło działkę podzielić (np. w celu sprzedaży) na dwie części w wyniku czego powstała działka niezabudowana i działka zabudowana budynkiem, dla którego prowadzona jest służebność. Z punktu widzenia ksiąg wieczystych (podstaw prawnych takiego działania jeszcze nie odkryłam)
służebność osobista mieszkania zostaje przepisana również do działki niezabudowanej. Tak oto rodzice posiadają służebność osobistą w dwóch działkach / dwóch księgach wieczystych. Jak się takiej służebności, brzydko rzecz ujmując, pozbyć. Darczyńca na rzecz którego została służebność ustanowiona, musi złożyć do sądu oświadczenie, że jego wolą jest wykreślenie służebności z określonej księgi wieczystej. Inną metodą jest oczekiwanie na śmierć darczyńcy - wtedy służebność z mocy prawa wygasa i do sądu trzeba złożyć wniosek z aktem zgonu.
Dlaczego o tym temacie tak dużo? Bowiem służebność osobista wpisana do księgi wieczystej stanowi obciążenie przez co może skutecznie uniemożliwić zaciągnięcie choćby kredytu hipotecznego.
- bardzo ważny jest ostatni rozdział aktu notarialnego - trzeba koniecznie zwrócić uwagę czy aktem notarialnym wnosi się do sądu o dokonanie wpisów. Zdarza się bowiem tak, że akt notarialny stanowi oświadczenia i uzgodnienia stron co do darowizny działki, ale nie stanowi on wniosku do sądu o wprowadzenie zmian w księgach wieczystych. Jeżeli akt notarialny nie przewiduje takiego zapisu należy osobiście udać się do sądu i złożyć stosowne wnioski.

Reasumując, podział działki jest sprawą złożoną, długotrwałą i niestety kosztowną (dla przykładu wniosek do sądu o wykreślenie służebności osobistej z powodu śmierci kosztuje jedyne 60 zł i jest wnioskiem tanim, a temu podobnych wniosków składa się kilka i każdy niestety kosztuje). Ale czy nie warto spać spokojnie i wiedzieć, że nasz dom stoi na naszej ziemi i nikt tu nam nie wtargnie?

niedziela, 3 lutego 2013

Książeczka mieszkaniowa z premią gwarancyjną i moje przejścia w temacie

Bywają takie twory pokomunistyczne, które w nieznacznym stopniu ale jednak mogą dopomóc przeciętnemu szarakowi przy budowie domu, zakupie mieszkania lub remoncie.
Jeśli ktoś znajdzie w domu takie cóś 

i owe cóś zapisane jest na jego nazwisko lub nazwisko najbliższej rodziny, niechaj się cieszy.
Książeczkę może wykorzystać osobą będąca właścicielem nieruchomości na której prowadzona jest budowa i na której rzecz wydana jest prawomocna decyzja pozwolenia na budowę.
Jeżeli zatem posiadamy książeczkę zapisaną na nasze nazwisko udajemy się do Banku PKO BP i przeprowadzamy likwidację.
Jeżeli książeczkę posiada np. nasza mama, mąż czy brat, musimy najpierw przeprowadzić cesję. Ilość cesji chyba nie jest ograniczona, ale kosztuje 70 zł za jedną operację.

Do cesji książeczki niezbędna jest sama książeczka oraz osoba będąca jej właścicielem i osoba na którą ma zostać przepisana wraz z dowodami osobistymi. Po złożeniu wniosku w Banku, okazaniu dokumentów oraz upłynnieniu 70 zł, stajemy się posiadaczami książeczki. Sprawa odbywa się w czasie 15-30 minut.

Likwidacja z naliczeniem premii tak szybka i przyjemna już nie jest.
Oprócz książeczki, dowodu i wizyty w oddziale Banku - uwaga nie każdy oddział przeprowadza likwidację, ten temat trzeba wcześniej sprawdzić - musimy ze sobą mieć tytuł prawny do korzystania z nieruchomości (odpis kw lub wypis z rejestru gruntów), decyzję pozwolenia na budowę oraz pisemne oświadczenie kierownika budowy o 20% stanie zaawansowania prac. Tu haczyk - oświadczenie kierownika budowy ważne jest tylko 30 dni. Jeżeli się przeterminuje Pani w Banku rzuci fochem i nie przyjmie. Dostajemy wyznaczony termin - 21 dni później - i wtedy z Banku wychodzą dla nas pieniążki (jeżeli chcemy je dostać na konto) lub przychodzimy po odbiór osobisty.
Szczegóły bardziej szczegółowe można znaleźć w informatorze Banku KLIK

Teoretycznie sprawa wydaję się być prosta. Pamiętajmy jednak, że na obsłudze klienta w Banku pracują tylko ludzie (tu ironizuję), którzy mają swoje nastroje i chyba nie zawsze wiedzą co mają zrobić z posiadana wiedzą. Tzw. koniki z klapkami na oczach.
Nasza wizyta w Banku polegała na cesji książeczki z teściowej na męża a następnie jej likwidacji oraz likwidacji mojej książeczki.
Pani zamiast wysłuchać do końca po co przychodzimy, zażądała obecności wszystkich troje przy okienku (uwaga obsługa na stojąco w dusznym pomieszczeniu, tak ze 40 minut) oraz wszystkich dokumentów na raz. Toteż dostała: 3x dowód osobisty, 2x książeczka, 1x KW, 1x pozwolenie na budowę, 1x akt notarialny, 1x oświadczenie kierowania budowy a całość dokumentów w oryginale i dwóch kopiach. Tak dwóch kopiach bo przecież jak dwie książeczki to jedna kopia nie wystarczy!
W ferworze walki Pani Przedstawicielka PKO BP zaczęła dokumenty chaotycznie przeglądać i mówi: Czyli robimy cesję z Pani (teściowa) na Pana (mąż) i z Pana (mąż) na Panią (ja)?
Ja: Nie. Robimy jedną cesję na męża i do likwidacji.
Pani: Ale Pan nie może.
Mąż: Dlaczego?
Pani: Bo Pana tu w księdze wieczystej nie ma, to Pan nie może.
Ja: Dlatego dajemy Pani akt notarialny, jeszcze ciepły, z którego wynika, że mąż uzyskał działkę na prawach współwłasności małżeńskiej.
Tu nastąpiło milczenie i dalsze chaotyczne przeglądanie aktu, a następnie z zdezorientowanym wzrokiem ręka Pani powędrowała po słuchawkę telefoniczną.
Z rozmowy Pani z osobą po drugiej stronie linii telefonicznej wywnioskowałam, że Pan nie wie "czym się je" współwłasność małżeńska ustawowa.
Po dwuminutowych zapewnieniach ze słuchawki, Pani uznała, że wszystko OK. Choć dalej twierdzę, że nie rozumniała dlaczego.
Następni Pani nabyła obiekcji co do mojego nazwiska i oznajmiła, że z uwagi na brak zmiany nazwiska w księdze wieczystej, akt małżeństwa oraz akt notarialny umowy darowizny i podziału nieruchomości, gdzie owa sprawa została poruszona, są niewystarczające. Nadmienię tylko, że zgodnie z biuletynem Banku istnieje możliwość likwidacji książeczki po okazaniu aktu notarialnego nabycia nieruchomości na której prowadzone są roboty budowlane. Jak w pysk strzelił nasz przypadek! Pani tego nie ogarnęła ze względu na podział nieruchomości. 
Tak się ot potoczyła nasza dalsza wymiana poglądów:
Pani: Ja Pani przyjmę tą książeczkę do likwidacji (och łaskawa!), ale MUSI Pani dostarczyć wypis z rejestru gruntów  z nowym nazwiskiem (tam było aktualizowane przy pozwoleniu na budowę).
Ja: Ale proszę powiedzieć dlaczego akt notarialny i akt małżeństwa to za mało?
Pani:  Bo tak. Ja muszę mieć dokument: księga wieczysta lub wypis RG gdzie jest Pani nowe nazwisko. Miała Pani na zmianę trzy lata!
Ot jak Bank dba o finanse UM, bo przecież za wniosek do KW trzeba zapłacić kilkadziesiąt złotych !!!!
Dalej nastąpiła wymiana poglądów na temat znaczenia owego aktu notarialnego i podziału działki, a ja miałam na końcu języka wezwanie kierownika sali, ale w porę kopnął mnie w kostkę mąż oznajmiając, że on już pojedzie po ten wypis tylko, żebyśmy już wyszli.
Ja: Czy wypis RG ma być pełny czy skrócony?
Pani: Nie ważne tylko z nowym nazwiskiem.
Ja: Tylko wie Pani w wypisie RG będzie inny numer działki niż w pozwoleniu na budowę. Czy nie chce Pani decyzji podziałowej skoro już tu jestem i mam ją przy sobie?
Pani:  A ja nie wiem co będzie potrzebne osobie która sprawę dostanie, jak coś to zadzwoni...
 !!!!!!!!!!!!!!! What the fuck !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! bo inaczej nie potrafię wyrazić mojego stanu w tamtym momencie.

Jak Pani na obsłudze klienta na stanowisku powołanym specjalnie do obsługi książeczek mieszkaniowych, po niespełna pół godzinnej przepychance o dokumenty, może mi powiedzieć, że ona nie wie co będzie potrzebne.
To albo kłóci się bo wie co potrzeba, albo się z przeproszeniem zamyka i przyjmuje wszystko co daje klient, a nie pogarsza i tak już złego wizerunku Banku!!
Dla świętego spokoju, żeby nie podnosić sobie ciśnienia mąż pojechał po wypis. Pobrał wypis skrócony, bo skoro w Banku to obojętne, po co płacić trzy razy więcej za pełny. Dwa dni później udałam się powtórnie do Banku do uzupełnienia dokumentów. Ku mojemu zadowoleniu przy okienku siedziała inna Pani.
Oznajmiam więc po co przybywam i wręczam dokument.
Pani: A w jakim celu miała Pani donieść.
Ja:  Ponieważ Pani która przyjmowała książeczkę twierdziła, że akt małżeństwa i akt notarialny to za mało.
Pani: A jakie dokumenty Pani zostawiła?
Ja: KW (ze starym nazwiskiem), akt notarialny (z nowym nazwiskiem), pozwolenie NB ....
Pani: Ale tego wypisu to ja nie przyjmę.
Hę!!!!!!!
Ja: Dlaczego, przecież tego chciała tamta Pani.
Pani: Bo tu nie ma okrągłej pieczęci urzędowej.
Ja: Ale jest nieokrągła.
Pani: Ale musi być z okrągłą, znaczy wypis pełny.
I znowu napędzamy pieniążki do UM bo jak już wcześniej wspomniałam wypis pełny jest trzy krotnie droższy.
Ja (z wielkimi zirytowanymi oczami): Jak pytałam tamtą Panią czy ma być pełny czy skrócony to mi powiedziała, że obojętne, to i wzięłam tańszy, bo wie Pani budowa sporo kosztuje i każdy grosz się liczy!
Pani chyba nie oczekiwała takiego obrotu akcji to i pyta: A miała Pani przy sobie akt małżeństwa?
Ja: Tak, ale Pani nie chciała o akcie słyszeć. Mam go również dzisiaj i mogę zostawić jeżeli sobie Pani życzy.
Pani: ......... -  milczenie i zdegustowanie na twarzy, które mówi wszystko....

Jak bogackiego, niech mi ktoś zadzwoni i powie, że jeszcze czegoś brakuje, to wysmaruje w ramach terapii uspokajającej dość obszerną reklamację na obsługę klienta. A Pani od likwidacji akuratnie miała pecha bo zajmuję się zawodowo dość pokrewnymi tematami i wiem co w trawie piszczy.

Tak więc, jeśli już znajdziecie w domu książeczkę mieszkaniową, nim udacie się do Banku wypijcie dużo melisy. Będzie to dla Was niezapomniany dzień.