wtorek, 18 listopada 2014

Brzydko pachnący problem

Pewnego radosnego dnia, po wejściu do górnej łazienki i spiżarki, w nos uderzył nas smrodek. Taki kanalizacyjny. Dziwne bo w żadnym z tych pomieszczeń nie ma (w ogóle lub jeszcze) kratki odpływowej.
Po kilku dniach szperania po necie i węszenia (w przenośni i dosłownie), mąż wyniuchał źródło kłopotu.
Okazało się że w naszym kominie wylot kanalizacji i wentylacji jest w jednej linii, a pomiędzy nie ma ścianki odgradzającej. Tak oto cały aromat kanalizacji, przy intensywnych ruchach powietrza, był zawiewany do kanału wentylacyjnego, co niestety czuć było w domu.
Nie wiem czy tak się normalnie buduje kominy, czy my czegoś nie dopilnowaliśmy? 
Tak i mąż znalazł sobie robotę na deszczowe południe.
Niestety usunięcie smrodku wymagało wspinaczki dachowej.
Trzeba było wyciąć blachę, wykłóć płytę na kominie, wprowadzić rurę pcv, całość uszczelnić pianką, zainstalować rurę ocynk z daszkiem i zasilikonować dziury, żeby nam nie ciekło.
I przy tym wszystkim nie zjechać na glebe.  
Po godzinie stania na mokrym, śliskim dachu, robota  była zakończona.
Pozostało wyciągnąć szmaty z zatkanej wentylacji, no zatkać trzeba było, bo aromat trudny do zniesienia,  poczekać na odpowiednie wiatry i ocenić rezultaty.

Od robót minął tydzień.
Wczoraj gwiździło jak w kieleckim.
W łazience i sprziżarce nie czuć nic niepokojącego.
Tfu, tfu. Sukces?

niedziela, 16 listopada 2014

Humanitarna walka z Cosiem

Coś o czym pisałam w ubiegłym tygodniu, chyba nas opuściło.
Odpukać w niemalowane, co by toto nie powróciło.
Na szczęście walka odbyła się w sposób nie zmniejszający populacji Cosia.
W toku zabawy w Sherlock`a Holmes`a ustaliliśmy, że zwierz wspina się namiętnie po jednym tylko rogu budynku wzdłuż rynny, skąd prawdopodobnie przedostawał się na dach i dalej jakąś dziurą pod dachówkę.


Odcinek rynny biegnący od dachu do ściany wydawał być się jego jedyną szansą na podbój naszego poddasza, to i mąż radośnie rynnę odinstalował.
Coś okazało się jednak sprytne i poszło sobie na drugą rynnę.
Ale mąż sprytniejszy od Cosia! Ściągnął wszystkie rynny.
Dzięki o Panie, że nie padało przez ostatnie dni, bo byśmy przez tydzień elewację szorowali.
Po nocce bez rynien elewacja upaprana była na każdym rogu. Niestety Cosiowi zabrakło mostu na dach. Kolejnego dnia śladów na elewacji już nie było.
Dla bezpieczeństwa, stan bezrynnowy planujemy pozostawić przez najbliższe kilka dni lub tygodni, na ile pozwoli pogoda.
Coś niech sobie w tym czasie inne gniazdko znajdzie.
My jednak pozostajemy czujni, w stanie obserwacji i gotowości.
Jeżeli Coś wróci będzie musiało stoczyć z nami długą walkę o poddasze :)

piątek, 14 listopada 2014

Wyposażenie łazienki

Wpadłam w szał uszczuplając stan konta bankowego.
Mam koncept na łazienkę i nie zawaham się go wprowadzić w życie. 
Robimy lekkie retro/metro przełamane odrobiną Skandynawii w postaci słupa :)
Brzmi dziwnie, pozostaje mi liczyć, że efekt wizualny będzie zadowalający.

Tak czy siak, przez przeszło  miesiąc szukałam  cegiełek w korzystnej cenie. Mugaty Vives`a są w moim sercu na stałe, ale uznałam, że nie jest zdrowym przenosić kuchnię do łazienki. Szukałam więc glazury płaskiej o wymiarach cegiełki, ewentualnie 15x30.
Ni w ząb.
Jak człowiek nie potrzebuje, to jest tego pełno.
Jak szuka, trafia jedynie na glazurę w półki de lux, na którą zwyczajnie nas nie stać.
Po depresji finansowej zdecydowaliśmy się na lekko niegabarytowe cegły z Castoramy.
Widziałam gdzieniegdzie zdjęcia z realizacji na tej płytce i uznałam, że efekt jest do przyjęcia.
Cena tym bardziej 55 zł / metr

Glazura grzeje już miejsce w garażu.
Planuję dobrać do nich jakąś kwadratową płytkę 10x10 z lekką strukturą, aby przełamać surowiznę bieli.


Teraz czeka mnie akcja przeliczenia powierzchni i zamówienia płytek podłogowych.
I tu jest kłopot z cyklu wszyscy producenci się zawzięli.
Albo ja sobie wymyśliłam?
Nie, wolę wmawiać sobie, że z moim gustem jest wszystko ok.
Tak więc, niech zostanie, że producenci się nie znają i tak oto jedynie Vives wypuścił na rynek płytki oktagonalne.
Tu nie mam żadnej opcji. Przekopałam całą sieć i wszystkie możliwe sklepy, łącznie z namiotem wyprzedażowym na chemobudowie.

Płytki Vives, seria Octagono Alaska z czarnymi wstawkami. 



Podłoga swoje kosztować będzie. 


O dziwo udało się również zdecydować na wannę. Długo toczyliśmy walki małżeńskie.
Mąż bowiem uparł się na wannę z hydromasażem (nie wiem po co nam wanna z hydro  skoro mamy panel prysznicowy z biczami; z resztą słyszałam też o niezbyt korzystnych opiniach co do utrzymania sterylności takich wanien).
Ja z kolei zakochana jestem w wannach tradycyjnych na lwich łapach :) Niestety te ceny ....
Tak się kłóciliśmy, aż pewnego dnia całkiem przypadkiem wylądowaliśmy w salonie Excellent`a i wyszliśmy z zanotowanym modelem.
Wanna Excellent model Elegance.
Odpowiednio duża dla męża czyli 170 cm. Jest cudnie wyprofilowana, ma lekki zagłówek i myślę, że mimo nietradycyjnych uchwytów fajnie wkomponuje się na nasze metro.
Internetowo udało nam się kupić za 1200 zł. Czekamy na przesyłkę.


No i najgorsze co nasz czeka.
Ceramika.
Zakochałam się w Roce, seria Dama Retro.


Umywalka na tę chwilę osiągalna jest w jednym tylko sklepie. Bardzo zabawne

WC wiszący natomiast ma jeden podstawowy feler. Nie ma do niego deski wolnoopadającej. Ponieważ w dolnej łazience taką mamy, już czuje czym się skończy instalacja w drugiej łazience deski tradycyjnej.
Nie pozostaje nic innego niż zdekompletować serię.
I tu się pojawia problem doboru do umywalki innej miski, która choć odrobinę się wpasuje.
Choć nie, kłopotem nie jest dobór. Kłopotem jest brak modelu na rynku.
Oto i Roca z serii Giralda.


Szukajcie a znajdziecie.
Ech...

Jak tu budować, żeby nie zwariować.

wtorek, 11 listopada 2014

Tchórz, łaska czy inne cholerstwo

Ja nie wiem, co takiego w naszej chacie, że wszelka gadzina do nas ściąga.
Na przełomie lata i jesieni mieliśmy rój much i os w kominie dymnym.
Przez całe lato napotykałam się na pajęczaki o gabarytach tarantuli.
A w tym tygodniu zorientowaliśmy się, że nasze poddasze zasiedliło COŚ.
Coś ma cztery małe łapki, 3-4 pazurki - bynajmniej na tyle wskazują ślady pozostawione na elewacji, biega po podbitce - widzieliśmy i słyszeliśmy na własne narządy i chyba nie chce nas opuścić. Coś wspina się po elewacji wzdłuż rynny a potem hyca na dach i znajduje jakąś szczelinę, której my nie dostrzegamy.
Nie jestem zwolennikiem mordowania gadziny, ale, o ile toto nie jest przeze mnie do domu ściągnięte, to samo niech się nie pcha. Jak się mi Coś na dobre przebije do ocieplenia i uwije gniazdko w wacie, to mamy przerąbane do końca istnienia budynku.
Zwyczajnie nie chcę, żeby Coś z nami mieszkało.
Niech sobie norę wykopie w ogrodzie, albo do garażu blaszanego idzie. Ale do domu?! Bez proszenia?! 
Jak się tego pozbyć?!

Aktualnie na nocke mąż zainstalował pseudo_pułapkę  w postaci odwrotnie otulonej na rynnie rolki taśmy klejącej, która jest ruchoma i ma spowodować poślizg Czegoś. Pod rynną postawił wiadro z wodą i klockiem drewnianym. Po nocy klocek był zwalony, elewacja znowu brudna, a taśma obrócona. Wygląda więc, że Coś się wspięło, upadło i nie wiadomo co dalej. Poddało się czy podjęło druga próbę omijając pułapkę?
Mąż więc zdemontował rynnę i będziemy obserwować czy przeniesie się na kolejną.

Trwają poszukiwania właściciela psa długowłosego, który pozwoli wyczesać swojego pupila i odda w dobre ręce pulielek,  bowiem dobre dusze doniosły, że Coś może wypłoszyć zapach sierści psiej.
Jak na złość w śród znajomych, brak psów o długim włosie. Pozostaje mi polować na przypadkowych ludzi na pobliskiej trasie spacerowej, gdzie psów hasa wiele.
Jest jeszcze opcja bardziej drastyczna, mianowicie zakup wnyków. Choć nie ukrywam, że wolałabym Coś przepłoszyć a nie dobijać.
Zapewne było by prościej poszukiwać skutecznych metod, gdybyśmy wiedzieli do jakiego gatunku Coś się zalicza, ale nikt z nas owego na oczy nie widział. Pozostaje szukać na czuja.
Jeśli zagłada tu ktoś, kto stoczył walkę w podobną gadziną, proszę o info.

sobota, 8 listopada 2014

Rynek rozczarowuje, a Ikea dopieszcza

W moim rodzinnym domu zawsze brakowało stołu z prawdziwego zdarzenia.
Stołu gdzie gromadzili się ludzie, jedli albo pościli, debatowali albo milczeli, pili kawę lub co kto woli.
W moim dorosłym domu stół jest. Do pełni szczęścia brakuje mi pozytywnej, ciepłej atmosfery wokół.
Brakuje mi dobrego oświetlenia.
Dla mnie dobre  oświetlenie oznacza `ruch` światła. Dlatego ostatni rok spędziłam na poszukiwaniu  właściwych lamp z płynną regulacją wysokości.
Rok to dużo jak na poszukiwanie lampy, zwłaszcza w sytuacji, kiedy rynek nie jest nasycony tym czego się szuka.
W sklepach stacjonarnych, sprzedawca zapytany o takie rozwiązanie, albo robi wielkie czy lemura (zupełnie jakby biedaka z obuwniczego wpuścili do oświetleniowego;  swoją drogą zaskakująco dobijający jest brak kompetencji sprzedawców), albo wskazuje na uroczy model w cenie 50 zł (cena cud miód...) rodem z czasów badziewnego PRL`u. Ot takie cuda rządzą


Rynek proponuje też coś co mi osobiście przypomina
oświetlenie akwarystyczne

statek kosmiczny 



coś co w sumie nie przypomina niczego






Można też trafić na modele, które rzeczywiście wyglądają jak lampa i nawet byłabym skłonna powiesić w swojej jadalni lampę z przeciwwagą (tych o dziwo jest sporo), niestety ceny zaczynające się od 600 zł przy moich trzech sztukach, jest ceną miażdżącą.




Jak by ten stan opisać. Zwyczajnie producenci lamp z płynną regulacją wysokości nie trafiają w moje serce.
Jest jeden producent, który ogólnie z serce trafia.
Love Ikea.
Powtarzam się.
Normalnie tego nie robię, ale okoliczności, w których stawia mnie Ikea nie pozostawia mi wyboru.
Love, bo:
jak nie mam w czym gotować, Ikea daje -15% na garnki
jak nie mam gdzie trzymać mąki, Ikea daje -15% na pojemniki
jak sobie upatrzyłam oświetlenie, Ikea daje - 15% na lampy wiszące
No jak tu nie kochać.

http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/30147166/ 

foto. IKEA

Nie, to nie moje dzieci.
I nie moja kuchnia.
Ale moja lampa.
Nie, lampa ruchoma nie jest. Ale ma być. Mam na to plan, który obiega od standardowych rozwiązań rynkowych. Nie wiem jaki będzie efekt wizualny, liczę jednak że lamp nie oszpecę, a funkcjonalnie będę usatysfakcjonowana. 
Jaki jest mój plan? Podzieję się jak zrobię i będzie działać :)
Jeżeli nie zadziała, będę musiała na forum publicznym przyznać się do porażki i zawiesić lampy na stałe.