wtorek, 13 listopada 2012

Plan zero dnia czwartego wykonany

Wczorajsza wieczorna wizyta Pani Kierownik przyniosła radosne efekty. Pani Zosia rzuciła fachowym okiem w rowy, stwierdziła że wiązania na zbrojeniach wykonane są poprawnie, nakazała umieszczenie dodatkowych zbrojeń pod kominek i zezwoliła na zalanie betonu.

Dziś rano Pan Brygadzista - Optymista oznajmił: " dziś lejemy na ławice, jutro stawiamy szalunki na fundamenty i we czwartek fundamenty zalewamy".

Widząc Panów jak się smętnie smęcą to tu to tam, troszkę jakby bez celu, nie widząc gdzie i dokąd zmierzają, byłam przekonana że chłopom się robić nie chce - że taka depresja zawodowa. 


Tym bardziej, że w ostatnich tygodniach dopadł mnie raczej pesymizm budowlany pomyślałam,  że gość - Pan Brygadzista znaczy - zalewa że zaleje.
No i zalał. 

W godzinach już raczej popołudniowych, kiedy zbliżała się pora radosnego powrotu do domu, nagle coś zabuczało, stara chałupa się zatrzęsła i tak moim oczom, ku wielkiemu zdziwieniu objawiły się dwie gruchy.

Ha, teraz już wiem jak to się robi jak jedna grucha ma rzygacza, a druga nie. Się skubane dupkami do siebie ustawiają ;P Tak sobie radośnie postały z 40 minut posyczały, posapały, Panowie pięknie wyrównali i tak oto Pan Brygadzista słowa dotrzymał. 
Co więcej. Skończyli robotę godzinę wcześniej niż zazwyczaj. 
To się nazywa tempo. 



 Teraz rzeka betonu sobie schnie, a ja medytuje czy jakiś kot się nam w tym bajorze utopi czy też nie.

P.S. dziś o dziwo nie padało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz