niedziela, 13 lipca 2014

Łazieka

W sobotę nastąpiły duże postępy w łazience.
W końcu dotała do nasz szafka pod umywalkę.
Nic szczególnego - dwie szuflady z czego jedna schowana, dwie półeczki (aby "jakoś" zabudować wnęki), biały lakier (podobnież najbardziej praktyczny w łazience), długi uchwyt chromowy (będzie zapewne wiecznie zawieszony ręcznikiem).
Oczywiście przy równiutkiej  szafce wyszły na światło dzienne nasze niedoróbki przy układaniu płytek, ale tego się spodziewaliśmy, więc dziś nabyliśmy narożniki maskujące :P
W rozgardiaszu narzędziowym wygląda to mniej więcej

Panowie szybko się zmyli, więc my ambitnie podeszliśmy do zabudowy prysznica.
Kabina Radaway. Przyszła w ubiegłym tygodni.

Jak ją zobaczyłam, przez głowę przeleciały migawki z jednego program TV, gdzie podczas montażu takowego, szyba rozsypała się w mak.
Oj się nerwów najadłam. Ale że wygląda to tak...
 ... to chyba monterzy by z nas byli :)
Mąż dwie godziny robił doktorat nad instrukcją montażu. Oczywiście znalazły się w niej oczywiste błędy, ale jakoś dał rade.
Zabudowa ma suwne drzwi otwierane na lewo i chodzi jak po maśle.
Mamy natomiast zagwozdkę z uszczelkami, które nie dochodzą jak należy (tak nam się wydaje), ale są zamontowane na wszystkich krawędziach, więc może nie będzie przeciekać. Chcieliśmy dokupić nowe o większym piórku, ale markety budowlane takich pierdół nie mają.
Chyba musimy uderzyć do sklepu, gdzie kupiliśmy samą zabudowę.
Zostało silikonowanie i można brać pierwszy prysznic.

Nie zdążyliśmy zamontować wc`tu, ale już sobie wyobrażam jaka zrobi się klitka z naszej łazienki.
Lada chwila będzie można się w niej tylko obrócić.

Oficjalnie zakończyliśmy też malowanie. Przynajmniej na etapie "niezbędne minimum, aby zamieszkać"  (bo góry tu nie liczę).

2 komentarze: