piątek, 26 października 2012

Ziemi Ci u nas...

... nie wiem czy dostatek, ale dużo.
Kilkadziesiąt ton.
10 samochodów 4-osiowych - rzekł Mąż - (cokolwiek to znaczy)

Jeszcze dwa miesiące temu było tu tak:
prawie zielono ;), dość przejrzyście, na pierwszy rzut oka równo.

Dziś po 3 godzinach pracy Panów z budowy odbywającej dosłownie rzut beretem, zastałam na działce nasze małe Tatry 


  

Niech umysł nie da się oszukać wizji naocznej. To nie są małe kopki ziemi. To kopy wysokości ponad  1,5 m. Można się prawie spindrać.

Przy okazji dowiedzieliśmy się jak bardzo grząski mamy grunt pod butami (oby nie było to hasło przewodnie naszych zmagań).
 

I jedynie dzięki pełnosprytnemu Panu Kierownikowi i Panu Kierowcy, paki nie ugrzęzły na dłużej na naszych włościach.

Tak czy siak - ok, 3 godziny pracy, niewielkie szkody w terenie ( troszkę kolein + pęknięty strop betonowej studni wodomierzowej + kilka lekko zapadniętych pod ziemię płytek chodnikowych), 300 zł mniej w kasie i mamy kupe ziemi. 

Nawet zostało trochę miejsca na ewentualne materiały budowlane ;)

2 komentarze:

  1. a tak niepozornie wszystko na zdjeciach wyglada... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń