Powoli czuć zapach budowy.
Dzisiejsze południe spędziliśmy na wytyczaniu terenu pod budynek.
Dwa tygodnie temu zakupiliśmy potrzebne deski na ławice, a dziś Mąż wbijał pod dyktando geodety.
A ja w tym czasie siedziałam sobie na urojonym w mojej wyobraźni tarasie.
Kawuni tylko zapomniałam zrobić. I zrobiło mi się tak jakoś ciepło na sercu.
Kołeczki wbite. Omijamy je szerokim łukiem, żeby nie naruszyć i modlimy się o utrzymanie dzisiejszej pogody przez jak najdłuższy czas.
A jestem osobą, która zimę generalnie lubuje.
Dotarło do nas, że działka jest mocno zróżnicowana w ukształtowaniu. I trzeba usypać w niszowych miejscach 1m ziemi na wysokości!!! O zgrozo!!! Bo punkt zero_budowlany został na etapie zagospodarowania terenu do pozwolenia mocno podniesiony.
Wpadła też Pani Kierownik Zosia, którą do tej pory znaliśmy jedynie z głosu w telefonie. Cholernie miła kobieta. Mam dobre przeczucia co do współpracy.
Poleciało kolejne 600 zł. Ale czym że jest 600 w aspekcie kosztów budowy. Ech...
Jutro będziemy zagospodarowywać łazienki.
Chyba zaczynamy się nakręcać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz