niedziela, 1 września 2013

Sobota na budowie

Intensywna sobota za nami.
W końcu zafugowaliśmy podłogi w spiżarce i kotłowni,. Efekt puki co nie wart prezentacji bo wszystko brudne choć na pierwszy rzut oka wygląda przyzwoicie.
Skończyliśmy fazę pierwszą przeróbek instalacji w kuchni. Poniżenie po projektowaniu mebli troszkę się nam sprzęty poprzestawiały, przez co gniazdka wypadały idealnie przy zlewie i płycie, podjęliśmy tą robotę ze względów bezpieczeństwa. Trzeba było też podnieść gniazdko do okapu, bo dotychczas znajdował się dosłownie w połowie wysokości szafki wiszącej.
A że przy okazji uznałam że gniazdek w kuchni mam za mało, to mi mąż jeszcze 4 sztuki dorobił :) Grunt to nie biegać ze sprzętem po domu.
Tak oto lista włączników i tak już dość przerażająca, jeszcze ciut się poszerzyła.

Dotarli też Dachowcy. Bez swojego Szefa, który jeszcze świętuje narodziny dziecka ;) Jak szybko wpadli, tak szybko popełnili okno, znowu wyczyniając różne akrobacje bez zabezpieczenia. Włos się ze strachu jeży. P godzinie roboty, nasz mały pokój stal się o niebo - w przenośni i dosłownie - jaśniejszy. 

Przy okazji mąż wykorzystał specjalistów od łazidachowania i nasz komin został uwieńczony rycerzem o dumnym imieniu Homer.

Aktualnie dasz dach prezentuje się następująco

W tzw. międzyczasie montażu okna, my radośnie poderwaliśmy się do ocieplania styropianem ścian kolankowych. Nabyliśmy styropian o lepszych parametrach termo, co na samych ścianach kolankowych kosztowało nas plus 200 zł. Niestety przy ocieplaniu całości budynku chyba będziemy musieli zejść z luksusu na niższy poziom. Różnica cenowa może okazać się nie do ogarnięcia.
Docięliśmy na początek jedną ścianę. Oczywiście okazało się, że mam scentrowane oko i niedoróbki będzie trzeba uzupełnić pianką lub czymkolwiek innym.
A potem sadziłam sobie placki na styro - zgodnie ze sztuką :) - a a mąż sterczał po dachem i męczył się ze zjeżdżającymi płytami.
Po nocy stypo jest tam gdzie go zostawiliśmy.
Więc chyba jest dobrze. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz