niedziela, 16 marca 2014

Moje królestwo czyli kuchnia w obiektywie

Co tu pisać.
Jest moja.
Jest taka jak sobie wyobrażałam.
Jest jeszcze niekompletna, ale już cieszy.





Czeka nas jeszcze zabudowa rury wentylacyjnej i wieszanie okapu. 
Pewnie po roku użytkowania uznam, że wiele można by zrobić inaczej.
Nieważne. Nie dziś.
Najwięcej radości sprawia mi zabawa w szuflady i drzwiczki. Ech te mechanizmy. Cicho i płynnie chodzą. Nie trzaskają. Jak sobie do tego domontuje odbijak do szafki na śmieci to będzie już powyższej szczytu marzeń.
Jak tak postoję kilka minut bawiąc się, to powrót na stare śmieci do komunistycznych szafek obitych boazerią jest istną katorgą.
Jeszcze trochę.

Tymczasem, uffff,  skończyliśmy też układanie płytek w łazience - zostało dosuszenie i fugi.
Skonsultowaliśmy też przyszłą szafkę pod umywalkę i co się okazało ?! Że nasza umywalka jest do dupy... Tak i złożyliśmy wniosek o anulowanie umowy zakupu i zamówiliśmy nową - na szczęście ten sam model jest też w wersji nablatowej. I ostatecznie rachunek będzie in plus na 200 zł.

Zrobiliśmy też nalot na kilka sklepów po drobne bzdety typu syfony, wieszak na antenę, kabelki, rozetki... Zaplątała się też łopata, 12 tuj :) 150 litrów podłoża do iglaków i elastyczny kosz do ogrodu, nawozy i wycieraczka do ubłoconych buciorów - ot takie drobiazgi, nawet nie wiem kiedy wylądowały w wózku :)
No i Ikea - opanowałam się - wyszłam z wycieraczką "dzień dobry!" łapką silikonową i lusterkiem na wysięgniku.

Tak z grubsza miną ten tydzień.

Idę się jeszcze pobawić ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz