Przybył Pan Instalator.
Napełnił instalację wodą, pomacał korki zaślepiające, przeprowadził wywiad co się stało i orzekł, że rozsadzenie rury nie wchodzi w grę, bo nie dałoby aż takiej wielkiej kałuży na posadzce.
Dowiedziałam się też że przed wylewką przeprowadzana jest próba szczelności! A się człowiek całe życie uczy.
Pan Instalator dał zatem naszym rurom czas na przecieki, zająwszy się przeróbkami czujek do ogrzewania. Po godzinie kałuży brak!
Pan Instalator powtórnie pogmerał w korkach i się okazało, że woda wyciekała właśnie z niedokręconego, czy tez uszkodzonego korka zaślepiającego wyjście wody.
Nastąpiła rychła wymiana korka i po kłopocie.
Kamień z serca.
Wizje katastrofy płytkowej poszły w dal.
Jak tylko ozdrowieje możemy wracać do roboty :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz