niedziela, 24 listopada 2013

Podłóg układanie

Jak nie ma mnie tu to jestem na budowie.
Tak od dwóch tygodni. Niezmiennie. Nieprzewalnie. Układamy podłogi.
Idzie jak krew z nosa.
A jakże ma iść, gdy doświadczenia brak (wszak nie można doświadczeniem nazwać 10 m kw. w spiżarce i kotłowni). I do tego praca zarobkowa. Jakby tak człowiek mógł się urwać na jakiś tydzień czy dwa urlopu, byłoby po sprawie. Ale nie, tu osiem albo i więcej godzin w pracy, szybki obiad i max 3 h dziennie dla płytek zostaje.
I jeszcze dylatacje, esz te cholerne dylatacje.
Przez dylatacje, musieliśmy zrywać pięć płytek, żeśmy się rozpędzili zapominając o pracujących płaszczyznach i innych pierdołach. Chciałby człowiek ładnie te dylatacje zrobić. A że gruba fuga fe się wydaje, idzie człowiek w te pędy do sklepu, a to cholerstwo takie drogie. 2,5 metra metalu, ładnego metalu, bagatelka 100 zł.
Pogrzało...
To i są te tańsze, aluminiowe. Ale chociaż pasują kolorystycznie do wszystkiego, czyli do uchwytów w szafkach, rączki kominka, planowanych klamek itp. Tak bo u mnie to jeszcze pasować musi. A przynajmniej powinno.

Udało się dwa dni wolnego wyhaczyć to i w piątek (a w sumie to pół piątku, bo pierwsze pół spędziliśmy na zamianie włazu kanalizacyjnego, rąbaniu drwa i ogólnych porządkach) i sobotę (a w sumie to też pół soboty, bo trzeba było klej do płytek dokupić), popełniliśmy 2/3 kuchni.
Dziś zgodnie z wyznaniem dzień odpoczynku.
Jutro, dzień drugi wolnego. Pobudka max 7,00 szybkie śniadanie, mała kawa i znowu na klęczki i wyścig z czasem.
Czas umilamy sobie odliczając zużyte wiadra lub worki kleju :) zamiennie, żeby nie zwariować. Jak w więźniu, za przeproszeniem, niebawem zaczniemy rysować kreski na ścianie.
To dopinguje, szczególnie kiedy palce u rąk, kolana i krzyże odmawiają współpracy.
Jesteśmy zmęczeni, ot i tyle. 

I był też Pan na pomiar drzwi wewnętrznych - ale to inna historia, jeszcze nie do poruszania bo umowa nie podpisana. 

Mamy tydzień do końca listopada.
Na Święta, były plany, w nowym domu...
Chyba nam się plany zmienią.
Do przeprowadzki zostało co najmniej zrobienie łazienki (zrobienie w całości - mamy gołe ściany), położenie połowy podłogi w pomieszczeniach dolnych, ułożenie moich kochanych Nugatów na ścianę w kuchni i rozłożenie paneli w małym pokoju.
A właśnie - wczoraj kupiliśmy panele :D
Choć tyle na pocieszenie nieubłaganie uciekającego czasu. 
Jutro na budowę idę z aparatem.
Będę uwieczniać dla potomnych.
Może się podzielę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz