Od kiedy rehabilitant pozwolił poruszać się o jednej kuli, a w warunkach domowych wręcz bez, wpadłam w szał. Szał parcia na przeprowadzkę.
Już nie mogę na tyłku wysiedzieć i nic mnie do tego nie zmusza. No może prócz puchnącej na noc kostki.
Niemniej lekkie prace wykończeniowe traktuje jako rehabilitacje :x
Tak to sobie tłumaczę.
Tak oto udało się ma w zakończyć męczrnie fugową w łazience.
Pozostało malowanie sufitu, przyklejenie listew wykończeniowych, zamontowanie wc i oczekiwanie na szafkę łazienkową. A jeszcze drobny wydatek na wielkie lustro i zabudowę prysznica. Ot pikuś.
Pokój na dole doczekał się parapetu i gruntowania. Liczę, że w najbliższą sobotę zaczniemy układać panele.
Kominek też osiągnął końcową formę i dwie warstwy gruntu.
A kuchnia: zasilikowana, wzbogacona o kilka pierdół z Ikei ( :D ). Czeka tylko na lodówkę (finansowo o zgrozo), podłączenie sprzętów i gruntowne sprzątanie.
Reszta się jakoś z czasem wyklaruje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz