niedziela, 3 lutego 2013

Książeczka mieszkaniowa z premią gwarancyjną i moje przejścia w temacie

Bywają takie twory pokomunistyczne, które w nieznacznym stopniu ale jednak mogą dopomóc przeciętnemu szarakowi przy budowie domu, zakupie mieszkania lub remoncie.
Jeśli ktoś znajdzie w domu takie cóś 

i owe cóś zapisane jest na jego nazwisko lub nazwisko najbliższej rodziny, niechaj się cieszy.
Książeczkę może wykorzystać osobą będąca właścicielem nieruchomości na której prowadzona jest budowa i na której rzecz wydana jest prawomocna decyzja pozwolenia na budowę.
Jeżeli zatem posiadamy książeczkę zapisaną na nasze nazwisko udajemy się do Banku PKO BP i przeprowadzamy likwidację.
Jeżeli książeczkę posiada np. nasza mama, mąż czy brat, musimy najpierw przeprowadzić cesję. Ilość cesji chyba nie jest ograniczona, ale kosztuje 70 zł za jedną operację.

Do cesji książeczki niezbędna jest sama książeczka oraz osoba będąca jej właścicielem i osoba na którą ma zostać przepisana wraz z dowodami osobistymi. Po złożeniu wniosku w Banku, okazaniu dokumentów oraz upłynnieniu 70 zł, stajemy się posiadaczami książeczki. Sprawa odbywa się w czasie 15-30 minut.

Likwidacja z naliczeniem premii tak szybka i przyjemna już nie jest.
Oprócz książeczki, dowodu i wizyty w oddziale Banku - uwaga nie każdy oddział przeprowadza likwidację, ten temat trzeba wcześniej sprawdzić - musimy ze sobą mieć tytuł prawny do korzystania z nieruchomości (odpis kw lub wypis z rejestru gruntów), decyzję pozwolenia na budowę oraz pisemne oświadczenie kierownika budowy o 20% stanie zaawansowania prac. Tu haczyk - oświadczenie kierownika budowy ważne jest tylko 30 dni. Jeżeli się przeterminuje Pani w Banku rzuci fochem i nie przyjmie. Dostajemy wyznaczony termin - 21 dni później - i wtedy z Banku wychodzą dla nas pieniążki (jeżeli chcemy je dostać na konto) lub przychodzimy po odbiór osobisty.
Szczegóły bardziej szczegółowe można znaleźć w informatorze Banku KLIK

Teoretycznie sprawa wydaję się być prosta. Pamiętajmy jednak, że na obsłudze klienta w Banku pracują tylko ludzie (tu ironizuję), którzy mają swoje nastroje i chyba nie zawsze wiedzą co mają zrobić z posiadana wiedzą. Tzw. koniki z klapkami na oczach.
Nasza wizyta w Banku polegała na cesji książeczki z teściowej na męża a następnie jej likwidacji oraz likwidacji mojej książeczki.
Pani zamiast wysłuchać do końca po co przychodzimy, zażądała obecności wszystkich troje przy okienku (uwaga obsługa na stojąco w dusznym pomieszczeniu, tak ze 40 minut) oraz wszystkich dokumentów na raz. Toteż dostała: 3x dowód osobisty, 2x książeczka, 1x KW, 1x pozwolenie na budowę, 1x akt notarialny, 1x oświadczenie kierowania budowy a całość dokumentów w oryginale i dwóch kopiach. Tak dwóch kopiach bo przecież jak dwie książeczki to jedna kopia nie wystarczy!
W ferworze walki Pani Przedstawicielka PKO BP zaczęła dokumenty chaotycznie przeglądać i mówi: Czyli robimy cesję z Pani (teściowa) na Pana (mąż) i z Pana (mąż) na Panią (ja)?
Ja: Nie. Robimy jedną cesję na męża i do likwidacji.
Pani: Ale Pan nie może.
Mąż: Dlaczego?
Pani: Bo Pana tu w księdze wieczystej nie ma, to Pan nie może.
Ja: Dlatego dajemy Pani akt notarialny, jeszcze ciepły, z którego wynika, że mąż uzyskał działkę na prawach współwłasności małżeńskiej.
Tu nastąpiło milczenie i dalsze chaotyczne przeglądanie aktu, a następnie z zdezorientowanym wzrokiem ręka Pani powędrowała po słuchawkę telefoniczną.
Z rozmowy Pani z osobą po drugiej stronie linii telefonicznej wywnioskowałam, że Pan nie wie "czym się je" współwłasność małżeńska ustawowa.
Po dwuminutowych zapewnieniach ze słuchawki, Pani uznała, że wszystko OK. Choć dalej twierdzę, że nie rozumniała dlaczego.
Następni Pani nabyła obiekcji co do mojego nazwiska i oznajmiła, że z uwagi na brak zmiany nazwiska w księdze wieczystej, akt małżeństwa oraz akt notarialny umowy darowizny i podziału nieruchomości, gdzie owa sprawa została poruszona, są niewystarczające. Nadmienię tylko, że zgodnie z biuletynem Banku istnieje możliwość likwidacji książeczki po okazaniu aktu notarialnego nabycia nieruchomości na której prowadzone są roboty budowlane. Jak w pysk strzelił nasz przypadek! Pani tego nie ogarnęła ze względu na podział nieruchomości. 
Tak się ot potoczyła nasza dalsza wymiana poglądów:
Pani: Ja Pani przyjmę tą książeczkę do likwidacji (och łaskawa!), ale MUSI Pani dostarczyć wypis z rejestru gruntów  z nowym nazwiskiem (tam było aktualizowane przy pozwoleniu na budowę).
Ja: Ale proszę powiedzieć dlaczego akt notarialny i akt małżeństwa to za mało?
Pani:  Bo tak. Ja muszę mieć dokument: księga wieczysta lub wypis RG gdzie jest Pani nowe nazwisko. Miała Pani na zmianę trzy lata!
Ot jak Bank dba o finanse UM, bo przecież za wniosek do KW trzeba zapłacić kilkadziesiąt złotych !!!!
Dalej nastąpiła wymiana poglądów na temat znaczenia owego aktu notarialnego i podziału działki, a ja miałam na końcu języka wezwanie kierownika sali, ale w porę kopnął mnie w kostkę mąż oznajmiając, że on już pojedzie po ten wypis tylko, żebyśmy już wyszli.
Ja: Czy wypis RG ma być pełny czy skrócony?
Pani: Nie ważne tylko z nowym nazwiskiem.
Ja: Tylko wie Pani w wypisie RG będzie inny numer działki niż w pozwoleniu na budowę. Czy nie chce Pani decyzji podziałowej skoro już tu jestem i mam ją przy sobie?
Pani:  A ja nie wiem co będzie potrzebne osobie która sprawę dostanie, jak coś to zadzwoni...
 !!!!!!!!!!!!!!! What the fuck !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! bo inaczej nie potrafię wyrazić mojego stanu w tamtym momencie.

Jak Pani na obsłudze klienta na stanowisku powołanym specjalnie do obsługi książeczek mieszkaniowych, po niespełna pół godzinnej przepychance o dokumenty, może mi powiedzieć, że ona nie wie co będzie potrzebne.
To albo kłóci się bo wie co potrzeba, albo się z przeproszeniem zamyka i przyjmuje wszystko co daje klient, a nie pogarsza i tak już złego wizerunku Banku!!
Dla świętego spokoju, żeby nie podnosić sobie ciśnienia mąż pojechał po wypis. Pobrał wypis skrócony, bo skoro w Banku to obojętne, po co płacić trzy razy więcej za pełny. Dwa dni później udałam się powtórnie do Banku do uzupełnienia dokumentów. Ku mojemu zadowoleniu przy okienku siedziała inna Pani.
Oznajmiam więc po co przybywam i wręczam dokument.
Pani: A w jakim celu miała Pani donieść.
Ja:  Ponieważ Pani która przyjmowała książeczkę twierdziła, że akt małżeństwa i akt notarialny to za mało.
Pani: A jakie dokumenty Pani zostawiła?
Ja: KW (ze starym nazwiskiem), akt notarialny (z nowym nazwiskiem), pozwolenie NB ....
Pani: Ale tego wypisu to ja nie przyjmę.
Hę!!!!!!!
Ja: Dlaczego, przecież tego chciała tamta Pani.
Pani: Bo tu nie ma okrągłej pieczęci urzędowej.
Ja: Ale jest nieokrągła.
Pani: Ale musi być z okrągłą, znaczy wypis pełny.
I znowu napędzamy pieniążki do UM bo jak już wcześniej wspomniałam wypis pełny jest trzy krotnie droższy.
Ja (z wielkimi zirytowanymi oczami): Jak pytałam tamtą Panią czy ma być pełny czy skrócony to mi powiedziała, że obojętne, to i wzięłam tańszy, bo wie Pani budowa sporo kosztuje i każdy grosz się liczy!
Pani chyba nie oczekiwała takiego obrotu akcji to i pyta: A miała Pani przy sobie akt małżeństwa?
Ja: Tak, ale Pani nie chciała o akcie słyszeć. Mam go również dzisiaj i mogę zostawić jeżeli sobie Pani życzy.
Pani: ......... -  milczenie i zdegustowanie na twarzy, które mówi wszystko....

Jak bogackiego, niech mi ktoś zadzwoni i powie, że jeszcze czegoś brakuje, to wysmaruje w ramach terapii uspokajającej dość obszerną reklamację na obsługę klienta. A Pani od likwidacji akuratnie miała pecha bo zajmuję się zawodowo dość pokrewnymi tematami i wiem co w trawie piszczy.

Tak więc, jeśli już znajdziecie w domu książeczkę mieszkaniową, nim udacie się do Banku wypijcie dużo melisy. Będzie to dla Was niezapomniany dzień.

6 komentarzy:

  1. Normalka w polskich urzędach. Nikomu nie chce się sprawdzić i powiedzieć konkretnie, najlepiej na wszelki wypadek przynieść wszystko co się da. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo:-))) Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, PL rzeczywistość.
      Mnie tylko przeraża ta bezmyślność, a przecież jesteśmy raczej inteligentnym narodem. Tymczasem odnoszę wrażenie, że motto przewodnie instytucji około_budżetowych to: Jak utrudnić komuś życie.

      Usuń
  2. Wszystko przed nami... Książeczki wprawdzie nie mamy, ale czeka mnie zmiana nazwiska w KW. Ciekawe, ile będę musiała czekać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Powodzenia i dużo cierpliwości życzę :)

      Usuń
    2. Prawdopodobnie w tym temacie cosik drgnęło. Kiedyś na wszelkie wpisy do KW czekało się ok. 3 miesięcy. Teraz o dziwo ok. 1 miesiąca. Przynajmniej w Krk.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń