wtorek, 23 lipca 2013

Wszystko naraz....

.... i oby się to przeciwko nie odwróciło.
Całe szaleństwo zaczęło się jakieś dwa tygodnie temu, kiedy to spotkałam na swojej drodze pewien gres.
Gres, który przypadł do gustu też mężowi.
Tak rozpoczęło się drążenie tematu płytek wszelkiej maści i formy.Ot nasz typ numer 1 
źródło: viverto.pl

Ba mieliśmy nawet upatrzony sklep, gdzie można go było dostać w mocno konkurencyjnej cenie.
W końcu wylądowaliśmy w terenie.
I tam nasze cacko powyżej przegrało z obietnicą męża, że będzie pucował podłogę w odcieniu typ numer 2 (patrz poniżej).

A że owe akurat było w promocji, to jakże się powstrzymać.
Zamówiliśmy.
Płyteczki przyjechały do nas chyba aż z Warszawy,bo w Krk na stanie 50 metrów nie było. No a skoro już samochód jechał do nas to zamówiliśmy jeszcze jedną parę drzwi z ościeżnicą, które niebawem pójdą pod pędzel :)

W tzw. międzyczasie napatoczyła się też nieoczekiwana okazja zakupu gresu do pomieszczeń gospodarczych - jest z nami 10 paczek takiego ślicznego, w boskiej cenie 16 zł/m

Do kompletu pojawił się dość pilny temat podłogi na poddaszu, bo niebawem nasz Pan_Opiekun_Kominka wraca z urlopu i nastąpi montaż łącznie z DGP. Machina do DGP ma się znaleźć na poddaszu więc trzeba jej było podłogę skombinować. To i my w te pędy do sklepu. Zamówiliśmy.
10 płyt OSB, 10 worów kleju do płytek - przy okazji niech sobie już czekają na swoją kolej, 2 płyty k-g (do łazienki i kominka), folię w płynie, grunty.
Po drodze w drugim sklepie nastąpiło zgarnięcie schodów składach na poddasze - część z nich poniżej.

I oto po dwóch dniach intensywnych zakupów i dostaw nasz garaż wygląda tak (z pominięciem roweru ;) )

A jak już płyty dojechały to się dorwaliśmy do roboty. W pół dnia popełniliśmy większość podłogi. Zostały same docinki i przykręcanie śrubek, ale z grubsza robota jest za nami. Zostało zaimpregnować schody i będę mogła pożegnać się z drabiną, na której zbyt stabilnie się nie czuje.

W przerwach pomiędzy nagłymi zadaniami bawimy się w zacieranie tynku, a mąż pastwi się nad belkami w sypialni. Odrażającej zieleni pozbyć się nie możemy. 
Mamy za to wszechobecny kurz i troty.

Dziś mamy day-off ale tylko od pracy fizycznej.
Trwają bowiem intensywne prace intelektualne nas designem naszej dolnej łazienki. I myli się ten, kto twierdzi że to najprzyjemniejsza część całej budowy...

W tematach nieco bardzie formalnych, podpisaliśmy w końcu umowy przyłączeniowe na gaz i prąd. Czekamy na faktury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz