czwartek, 30 maja 2013

Tynki w roli głównej

Tak wiem, nudna jestem, ale cóż że się cieszę.
Cieszę się z postępów budowlanych, z tego że mamy równe ściany, że wszystko jest do milimetra, że w akcji tynkowania "zaginęła" tylko jedna puszka i że mąż ów puszkę odnalazł.


Tynki w obiektywie













środa, 29 maja 2013

I po tynkach

Tak po prosu.
Wpadli, zrobili, posprzątali i już ich nie ma.
Nawet nie wiemy kiedy skończyli.
W każdym razie jak mama wróciła po 15 do domu to już samochodu nie było.
Expres istny.
Teraz dom się wietrzy bo jednak temperatury nasz w ostatnim czasie nie rozpieszczały.
Ściany są mokre, w domu pachnie wilgotnym piachem i niesie takie niesamowite echo, że aż się tam dziwnie czuje.
Nie sądziłam że zwykły tynk może aż tak zmienić akustykę.

sobota, 25 maja 2013

Tynki wyczekane

Panowie Tynkarze w końcu do nas dotarli. Nawet byli 15 minut przed czasem i robili o zgrozo 12 godzin. Trzeba mieć zdrowie.
Czterech chłopa dosiadło do roboty.
W garażu Panowie zorganizowali szatnio-magazyno-jadalnio-graciarnie.
 Rozłożyli machinerie
Kulturalnie zabezpieczyli okna i słupy folią



Założyli kantówki na okna, schody i inne strategiczne miejsca

Po czym "obrzygali" nasze piękne ściany podkładem.
Nasze gniazdko wygląda jak po ataku egzorcysty !

A później zabrali się za sufity. I tak oto mamy idealnie gładką powierzchnię.


 A to nasz składzik cementów, gładzi i innych temu podobnych.

W środę mają skończyć i w końcu będzie tam jak w domu :)




czwartek, 23 maja 2013

Bilans elektryczny

Ponieważ twa sporządzanie "mapy" instalacji (bo przecież zrobione są inaczej niż zakładał projekt)  ambitnie postanowiłam podliczyć Pana Elektryka.
To i jak zaczełam się okazało, że jak przyjdzie gniazdka i włączniki montować, czeka nas rychłe bankructwo.
Nasz bilans zysków i strat po instalacjach elektrycznych:
- 72 puszek pod gniazdka 
- 32 puszek pod włączniki światła
- 7 podejść pod czujniki ciepła dla ogrzewania podłogowego
- 18 wyjścia do oświetlenia wewnętrznego - tradycyjnego
- 8 wyjścia do oświetlenia wewnętrznego - "kinkietowego"
- 4 wyjścia do oświetlenia wewnętrznego - "dekoracyjnego" (patrz: lampeczki na schodach ponad stopniami, których bardzo nie chciałam robić, ale Pan Elektryk bardzo chciał nam rozwinąć te kilkanaście metrów kabla, a że było w cenie to i mąż przytaknął Elektrykowi)
- 4 wyjścia do oświetlenia zewnętrznego
- wyjście na dzwonek do drzwi
- skrzynka rozdzielcza
- 12 puszek pod gniazdka sieciowe (RTV, telefon, internet itp.)

Metry kabli różnej maści i opasłości oraz peszli - niepoliczalne

środa, 22 maja 2013

Małe porażki i drobne zwycięstwa czyli jak to miało się zacząć 20-tego czyli mądry polak po szkodzie

Tynki zostały dwa miesiące temu klepnięte na 20-tego maja.
Ostatecznie zwożenie materiału przełożono na 21-ego.
I nic by w tym dziwnego gdyby nie fakt, że po przybyciu na miejsce ekipy i zwaleniu ton cementu i innego piachu nie okazało się, że siła którą dysponujemy w starym budynku ma za "słabe" stopki. Cokolwiek to znaczy z technicznego punktu widzenia, dla nas oznaczało porażkę uniemożliwiającą położenie tynków. 
I tu dziwi mnie jak to jest, że szef ekipy przyjeżdża na budowę 2 miesiące przed robotą ogląda samą budowę, pyta czy jest siła, ale ani słowa o jej parametrach. Przecie my nie elektrycy to i człowiekowi do głowy nie przyszło, że tu coś może być za mało.
Gdyby nie fakt, że ekipa kładzie dobrze i jest stosunkowo dobra cenowo, a do tego mamy koniec maja i marne perspektywy na znalezienie innej ekipy, to byśmy ich w tył kopnęli.
Choć jak się okazało po konsultacjach ze znajomymi w trakcie budowy, inni tynkarze też nie wdają się w szczegóły co do mocy siły.

Niemniej przed oczami przeleciała groza opóźnienia wszystkich prac a tym samy odwleczenia w czasie przeprowadzki.

Na szczęście mąż z głową na karku (choć pewnie też w nerwach), chwycił za Nokie i wykonał telefon do przyjaciela.
Pan Zbyszek - nasz elektryk po raz kolejny okazał się fachowcem niezawodnym, a przede  niesamowicie ludzkim i dobrym człowiekiem. Ot nasz skromny Pan Zbyszek, na drugi dzień - czyli dziś- rzucił aktualną robotę, przybył na miejsce, przeanalizował stan naszych korków, pozostawił swojego pomocnika z dyspozycją co robić, a sam popędził do elektrowni załatwić formalności  do zmiany "czegoś tam" co pozwoli na zwiększenie mocy czy czegoś tam żeby maszynka tynkarska mgoła pracować.

Tak oto podjęliśmy męską decyzję, że nie ma co liczyć na stare podłączenia i trzeba robić podłącz prądu. Fakt, będziemy bulić jak za woły, ale ki wie ile razy jeszcze może się okazać że siła nie taka. Może to nieoszczędne podejście ale dość mam innych stresów.
Czekamy na telefon od Pana Zbyszka na informacje kiedy ma czas wjechać z kopareczką i robić co do niego należy.